Wczoraj bylismy na koncercie (tu fanfary) - samego Bruce'a "Bossa" Springsteena. Nie bez przyczyny dostal pseudonim "Boss" (Szef) - on po prostu niepodzielnie rzadzi i wymiata rockowo tak, ze wiekszosc artystow po prostu powinna popasc w kompleksy i zastanowic sie nad inna kariera ;-). Sportpaleis w Antwerpii to super miejsce (rewelacyjna organizacja - wejscie do srodka i znalezienie miejsca zajelo ok. 15 minut!), wszedzie fani (w wieku od lat 15 do 50) w firmowych "Springsteenowych" t-shirtach, piwo (wiadomo - Belgia), no i oczekiwanie... O 20:30 zaczelo sie... Wystep trwal chyba 3 godziny (szczerze mowiac stracilismy poczucie czasu, to chyba cos znaczy...). Springsteen to po prostu zawodowiec - niesamowity glos, energia, charyzma, swietna wiez z publicznoscia, no i kawal wielkiej osobowosci (plus oczywiscie fanstastyczny zespol - The E Street Band, ktory zasluguje na dodatkowe owacje). Oj dzialo sie dzialo, najwieksze przeboje (Born to Run, I'm on Fire, sporo rzeczy z ostatniej plyty "Magic", mnostwo dawno nie granych rzeczy, np. Thunder Crack czy Sandy). Boss to Boss, nasz najlepszy koncert w zyciu? Bardzo mozliwe :-).
Fenomenu Springsteena nie da sie tak po prostu wyjasnic slowami, wiec wrzucam po prostu kawalek jego swietnej tworczosci. Legendarny utwor "The River" - opowiesc o milosci, smierci i wielkiej rzece godna prozy Steinbecka. Wykonanie z Nowego Jorku. Milego sluchania :-).
i jeszcze "Born to Run" - czyli wymiatanie zawodowe :-)
PS. Niestety nie wzielismy aparatu, ale moze uda nam sie cos z komorki wydobyc w formie fotek ;-).
wtorek, 24 czerwca 2008
Belgia - pozegnalna wizyta
Bruksela - pozegnalna wizyta
Urodzinowe Róże Ani
Po S.E.S.J.I..... Ostatnie dni w Leuven :-)
SESJA się skończyła, wszystko zdane (albo mam nadzieję, że zdane bo jeszcze nie wszystko wyniki doszły do mnie)... Zostałem porządnie nafaszerowany wiedzą i mogę na luzie przełączyć się z trybu "co by tu jeszcze przeczytać zanim zamienię się w zombie po kolejnym Red Bullu" w tryb "piwo, słońce i słodkie lenistwo" :DDD... Jednym słowem icha! W czasie SESJI zaniedbałem bloga, więc powrzucam conieco ciekawych rzeczy z ostatnich tygodni/dni.
poniedziałek, 2 czerwca 2008
Zoo w Antwerpii 10
W ramach lokalnych atrakcji byly tez tygrysy (pan i pani), krokodyl (lezal z otwarta paszczeka i nawet okiem nie mrugnal, pewnie czekal az ktos postanowi podejsc i sprawdzic czy krokodyl nie zyje - to dzialanie zapewne wyelimonowaloby sprawdzajacego z lancucha ewolucji), byly foki, a na koncu Mikolaj wystepujacy dziko (pewnie schwytany w Afryce) :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)